Mity polskich biografii
Pawła E. Strzeleckiego cz. 3

Trumna i miejsce na Wzgórzu św. Wojciecha

W roku 1997 sprowadzono z Anglii trumnę ze szczątkami podróżnika i umieszczono ją na Wzgórzu św. Wojciecha w Poznaniu. Tym samym zlekceważono wolę zmarłego, który napisał w testamencie:
„Proszę by (…)
w żadnym wypadku nie był wystawiony pomnik albo kamień nagrobkowy, albo jakikolwiek inny znak, chrześcijański lub pogański, noszący moje nazwisko dla oznaczania miejsca mego ostatniego spoczynku.”

Jakkolwiek w listach i publikacjach wspominał Strzelecki często Boga, Opatrzność i Stwórcę, to należało chyba zaczekać z umieszczeniem trumny na Wzgórzu św. Wojciecha, aż do wyjaśnienia jaki był jego stosunek do religii katolickiej pod koniec życia, gdyż w chwili zgonu żadnego kapelana nie wzywał. Zlekceważono również słowa lorda Johna Russella, które Strzelecki sam zacytował, że był on „poślubiony” Londynowi.
Jeśli na cmentarzu Kensal Green w Londynie otwarto już trumnę warto było przynajmniej zmierzyć wzrost Strzeleckiego, który budził kontrowersje biografów lub sprawdzić czy miał jakiś sygnet na palcu.


Nowe przyczynki do życiorysu

W sierpniu 1997 ukazała się w Melbourne moja książka Sir Paul Edmund de Strzelecki. Reflections on his life nakładem Australian Scholary Publishing (stron XXVI + 370 i 16 wkładek kredowych z 47 ilustracjami).
Była ona rezultatem zbierania materiałów o Strzeleckim od roku 1953 oraz specjalnych poszukiwań podczas jej pisania w latach 1988 - 1996. Książkę tę pisałem po angielsku, gdyż była głównie przeznaczona dla czytelników australijskich. Celem jej nie była gloryfikacja Strzeleckiego, ale oczyszczenie z kłamliwych zarzutów, jakimi często obrzucano go, jako niegodnego zaufania oszusta.

Ponieważ w Polsce znajduje się nie wiele więcej jak 40 egzemplarzy tej monografii, a nie zanosi się na to, aby którykolwiek z krajowych wydawców zdobył się na przygotowanie polskiego przekładu, toteż może warto podać zgromadzonym w Krakowie na „Sympozjum 2000” biografom zawarte w mojej książce nowe przyczynki, gdyż od ukazania się biografii pióra śp. Wacława Słabczyńskiego minęły 43 lata.

Oprócz wspomnianych poprzednio zapisków Adama Turny z okresu młodości podróżnika, ustaliłem że badania Strzeleckiego w Kanadzie sięgały dużo dalej na zachód niż dotąd przyjmowano. Jego odkrycia rud miedzi i żelaza, których próbki wręczył gubernatorowi, miały miejsce na północny-zachód od Jeziora Huron, a nie nad jeziorem Ontario jak pisał Słabczyński. Zbadanie dziennika fregaty „Cleopatra” dodało dokładne daty i długości postojów w portach zachodniego wybrzeża Ameryki Południowej, Środkowej i Meksyku.

Do ważniejszych ustaleń z okresu badań w Australii należą wytyczenia, po raz pierwszy na mapach, tras jego wypraw na tym kontynencie. Zwrócenie uwagi na blisko dwutygodniowy pobyt w Portland Bay i badania geologiczne plaż w Port Fairy, w zachodniej Victorii, o czym biografowie dotąd nie wspominali.

Błędne zupełnie wiadomości podał australijski biograf, komandor Geoffrey Rawson, jakoby Strzelecki przeprowadził badanie wysp Cieśniny Bassa z pokładu okrętu hydrograficznego JKM „Beagle”. Niestety, tę wersję powtórzył Słabczyński.
W rzeczywistości dwumiesięczna ekspedycja morska w Cieśninie Bassa była pod komendą Strzeleckiego, który m.in. poprawił mapę Cieśniny narysowaną przez słynnego żeglarza, odkrywcę i kartografa, porucznika Matthew Flindresa, korygując położenia geograficzne szeregu wysp. Gubernator Tasmanii, Sir John Franklin, polecił nanieść poprawki Strzeleckiego na mapy admiralicji. Było to przed rozpoczęciem pomiarów przez okręt „Beagle”.

W polskich biografiach pomija się około trzytygodniowy pobyt Strzeleckiego w Chinach, chociaż Słabczyński wspomniał mgliście Kanton. Osobny rozdział zajmuje w mojej książce, po raz pierwszy podany do druku, wyjątkowo długi list podróżnika pisany z Hongkongu 26 lipca 1843.

Pierwsza jego część daje bardzo dokładny, pełen obserwacji opis dwutygodniowej żeglugi z Sydney, wzdłuż wschodnich wybrzeży Australii aż do Morza Arfura. Reszta stron daje żywy, obszerny, zabarwiony satyrycznym humorem, obraz powstającej dopiero kolonii w Hongkongu.
W swojej książce zostawił też Strzelecki, krótką, ale ciekawą notkę o wizycie na wyspie Penang u wybrzeży Półwyspu Malajskiego.

Słabczyński pominął w życiorysie Strzeleckiego jego pobyt na Krymie, który trwał około pół roku. Sir William Frenser pisał we wspomnieniach, że lord Palmerson dał Strzeleckiemu tajne zadania i podobno widziano go w mundurze oficera marynarki brytyjskiej.
Kompletne archiwa wojny krymskiej są dostępne w Londynie. Być może, biografowie następnego pokolenia wyjaśnią co robił Strzelecki na Krymie przez pół roku u boku dowódcy floty brytyjskiej Morza Śródziemnego, lorda Edmunda Lyonsa.


***

Już po ukazaniu się mojej wymienionej książki przypadkowo wpadł mi w ręce odpis dotychczas nieznanego raportu kapitana Russella Elliotta, komendanta fregaty „Fly”. Rękopis zwiera opis podróży z Valparaiso w Chile do wyspy Piteain w roku 1838.
Część tej podróży na pokładzie „Fly” odbył Strzelecki, zwiedzając Markizy, Hawaje i lądując na Tahiti, gdzie pozostał blisko 3 miesiące. Autor sprawozdania poświęcił sporo życzliwych notatek Strzeleckiemu, którego nazwał „utalentowanym i wytrwałym przyjacielem”.
„Fly” odpłynęła z Valparaiso 20 lipca 1838 i po miesiącu żeglugi, 20 sierpnia, ujrzano wyspę Santa Magdalena, najbardziej na południe wysuniętą wyspę archipelagu Markizow. Następnego dnia rzucono kotwicę w Zatoce Resolution na wyspie Tahuata (Santa Christina)

To miejsce lądowania Strzeleckiego znalazło się przypadkowo wśród ilustracji mojej książki „Sir Paul Edmund de Strzelecki”.

Podczas trzydniowego pobytu na Markizach Strzelecki zajmował się antropologią, mierzeniem kształtu czaszek oraz sprawą znikomego przyrostu ludności, spowodowanego zabijaniem noworodków przez większość kobiet, pragnących zachować jak najdłużej ponętne kształty jędrnych piersi.

Słabczyński, nie znając tego opisu podróży, ale wiedząc o pobycie Strzeleckiego na Markizach, wyobrażał sobie, że miejscem lądowania była największa wyspa, Nuku Hiva, leżąca w północnej części archipelagu.
Ten błąd powtarzali za nim inni, nie wyłączając wybitnego polskiego antropologa prof. Lecha Aleksandra Godlewskiego, autora cennych monografii „Czar dalekiej Nuku Hive - (Ossolineum 1971)” i „Na morzach południowych” (1976).
Powtórzył to, niestety również niżej podpisany.
Trzeba stwierdzić, że na Nuku Hiva Strzelecki nigdy nie przebywał.

Sprawozdanie kapitana Elliotta zawiera opisy pobytu na wyspie Hawai, począwszy od przybycia do Zatoki Kealakekua, dnia 4 września i wpłynięcia do Hilo Bay trzy dni później. W biografii pióra Słabczyńskiego (1957) jego własne stwierdzenia zaprzeczają mapce na str.88 wskazującej mylnie jakoby „Fly” przybyła najpierw do Hilo Bay, a potem do Kealakekua.

Kapitan Elliott poświęca sporo miejsca czterodniowej wyprawie do krateru Kilauea, odległego od Hilo Bay o prawie 65 km. Wzięło w niej udział 14 białych, 30 krajowców i dziewięć koni, a Strzelecki wymieniany był zwykle na pierwszym miejscu.
Opisy obserwacji obliczenia Strzeleckiego z tej ekspedycji, ogłoszone potem drukiem, stanowią poważny wkład do fundamentów wiedzy wulkanologicznej.
Fregata „Fly” opuściła Hilo Bay 17 września i pięć dni później zakotwiczyła w porcie Honolulu.
Po tygodniu wyruszono w rejs do Tahiti, który trwał miesiąc, od 1 października do 1 listopada 1838.
Eliott, opisując pobyt na Tahiti, komentował dość szczegółowo sprawę sądową jaka odbyła się w Papeete wskutek morderstwa amerykańskiego konsula i jego żony. Na ławie przysięgłych zasiadło trzech białych, a wśród nich Strzelecki, i trzech krajowców.

Autor raportu przypisywał sobie główną rolę w tym procesie, który miał się stać dla wyspiarzy wzorowym przewodem, uwzględniającym świadków i dowody, a nie przesądy i podejrzenia.
Teza wygłoszona przez prezesa Królewskiego Towarzystwa Geograficznego (Sir Henry Bartle Frere w „Journal Royal Geographical Society”, Londyn 1874, tom 44) jakoby Strzelecki miał przyczynić się na Tahiti do reformy wymiaru sprawiedliwości na wyspach, wprowadzając sądownictwo na wzór europejski nie ma realnych podstaw.


***

Po wydaniu, w sierpniu 1997, monografii „Sir Paul Edmund de Strzelecki…” otrzymałem szereg listów z komentarzami. W jednym z nich zwrócono uwagę, że Strzelecki był pierwszym białym człowiekiem, który wspiął się na szczyt góry Frenchman's Cap wznoszącej się 1446 metrów ponad poziom morza w południowo-zachodniej Tasmanii.
W jego książce Physical Description of New South Wales and Van Diemen’s Land na str. 69 jest wzmianka, że z tego „kwarcytowego szczytu roztacza się widok przypominający Pireneje”.
Mały, ale intrygujący szczegół, że widoki Pirenejów nie były obce podróżnikowi, o czym dotąd żaden z biografów nie wspomniał.
W innym liście zwrócono uwagę, ze w latach 1985 - 1997, Cambridge University Press wydała w dziesięciu tomach The Correspondence of Charles Darwin. Oprocz znalezionego jeszcze przez Słabczyńskiego ważnego listu Darwina z 25 maja 1845, jest tam jeszcze kilkanaście dotąd nie znanych wzmianek, w tomach 3,5-8. Świadczyło to o wielkiej popularności polskiego podróżnika w londyńskim środowisku naukowym.
W jednym miejscu Karol Darwin określił Strzeleckiego jako „kapitalnego faceta (a capital fellow)”.

***



Pragnąc zakończyć ten krótki referat krakowskim akcentem, wyrażam przekonanie, że skomputeryzowane w przyszłym stuleciu rękopisy, archiwa, zbiory epistolograficzne i pamiętnikarskie miasta Krakowa, pozwolą na wyświetlenie tajemniczego okresu życia z lat 1814 - 1817 Pawła Edmunda Strzeleckiego w podwawelskim grodzie.
Warto zaznaczyć, że musiał przebywać on w Krakowie po roku 1823, gdyż wryła mu się głęboko w pamięć sylwetka ukończonego kopca Kościuszki, wzniesionego pod dyrekcją generała Franciszka Paszkowskiego.

To wspomnienie z Krakowa natchnęło go, by nazwać najwyższy szczyt piątego kontynentu Górą Kościuszki.
Niedoszły teść Strzeleckiego, Adam Turno, zapisał w swoim pamiętniku, 2 stycznia 1823 roku w Krakowie, że zostawił swego ukochanego syna Wincusia „pod opieką” generała Paszkowskiego, a sam ruszył na daleki zajazd na Podole, Wołyń i odległą Ukrainę, Żytomierz, Berdyczów, Kijów.
Na ziemi Rzeczypospolitej Krakowskiej skrzyżowały się po raz ostatni drogi tych dwóch ludzi, chociaż zapewne o tym nie wiedzieli.

Nasz komentarz:

Lech Paszkowski nadesłał ten referat na „V Sympozjum Biografistyki Polonijnej”, które odbyło się w Krakowie w dniach 22 - 23 września 2000 roku.
Stowarzyszenie Mt Kosciuszko Inc. dziękuje Autorowi za udostępnienie tego materiału.