„The Count”
czyli o Pawle Edmundzie Strzeleckim

Anna Habryn

strzelecki young


Nazywany był „na salonach” – z powodu trudnego do wymówienia nazwiska – krótko: „The Count”, czyli „hrabia”.
Był polskim szlachcicem, z senatorskiej rodziny.

Gdybyśmy chcieli zrobić film o jego życiu, to objąłby on całą panoramę życia Europy, Australii i wiktoriańskiej Anglii w I połowie XIX wieku, a nawet dalej, bo Strzelecki zmarł w roku 1873, w wieku 76 lat. Miał życie długie i ciekawe, choć nie był ani poszukiwaczem przygód, ani żołnierzem. Był emigrantem, podróżnikiem i naukowcem.
Dążył do spełnienia życiowej misji, do odbicia swojego piętna na losach świata.

Strzelecki wierzył w potęgę ludzkiego rozumu i cywilizacji technicznej, głosił potrzebę racjonalnego użytkowania ziemi przez człowieka, wierzył w sprawiedliwość społeczną i równe prawa wszystkich ludzi, w tym również Indian, Aborygenów i Polinezyjczyków.

Mówił o tym głośno i miał równie wielu przeciwników, jak przyjaciół.

Wpisał się do historii Australii po wielekroć choć spędził tu zaledwie cztery lata.
To on nazwał najwyższy szczyt tego kontynentu imieniem Kościuszki, polskiego i amerykańskiego bohatera narodowego, nadał też rozległym terenom Nowej Południowej Walii nazwę Gippsland; to on odkrył wiele złóż mineralnych, w tym złoto w NSW.

Gubernator George Gipps pisał do Lorda Russella w 1840 roku:

Mam niniejszym przyjemność przesłać Waszej Lordowskiej Mości doręczone mi przez Hrabiego sprawozdanie z jego podróży i nie mogę tego uczynić bez powiadomienia Waszej Lordowskiej Mości o wzbudzanych przez niego wśród mieszkańców tej kolonii uczuciach uznania i szacunku.

To nikt inny tylko Strzelecki w 1845 roku ogłosił drukiem w Londynie pierwszą naukową książkę o Australii: „Fizyczny opis Nowej Południowej Walii i Ziemi van Diemena.

Charles Darwin pisał mu w podziękowaniu za przekazany egzemplarz książki:

„Gratuluję Panu ukończenia pracy, która z pewnością kosztowała wiele wysiłku i jestem zaskoczony wielością doniosłych spraw, o których Pan pisze. Niech mi wolno będzie wyrazić żal, że nie ma tam o wiele obszerniejszych wyjątków z „Dziennika podróży”. Mam nadzieję że pewnego dnia zostanie on opublikowany w całości …
Z całego serca życzyłbym sobie, żeby choć czwarta część naszych angielskich autorów umiała myśleć i pisać językiem choć w połowie tak żywym a przy tym prostym”.

Paweł Edmund Strzelecki stykał się z wieloma znakomitymi ludźmi. Mamy w jego biografii całą plejadę znanych historycznych postaci, takich jak m.in.: książę Franciszek Sapieha, Sir John i Lady Franklin, Lord Palmerston, premier Anglii Gladstone, minister wojny Sir Disney Herbert.

Jednakże przy całym swoim wielkoświatowym życiu, aktywności społecznej, dużej ilości znajomych, Strzelecki pozostał sam. Mimo wielkiego powodzenia u kobiet nigdy się nie ożenił. Wszystkie jego poważne miłości pozostały – jak się możemy domyślać– platoniczne.

Najbardziej romantyczna z nich była młodzieńcza miłość do Adyny Turno, młodziutkiej polskiej szlachcianki. Ta pierwsza miłość łączyła się z pamięcią wielkiego upokorzenia. Ojciec Adyny nie chciał go za zięcia, plotka mówi nawet, że udaremnił ucieczkę zakochanych i obił zalotnika własnoręcznie batem…
Strzelecki przyrzekł ukochanejByć może właśnie wtedy Strzelecki przyrzekł ukochanej – i sobie – że będzie sławny, że zrobi dla świata coś wielkiego. W ogniu różnych dramatycznych przejść ta miłość wypaliła się do końca. Kiedy po prawie czterdziestu latach spotkał się z Adyną w Genewie, było to zapewne spotkanie pełne żalu: ona czekała cały czas, choć niby zwolniła go z obietnicy małżeńtwa, on osiągnął sławę i sukces, ale do dawnych uczuć nie było powrotu.
Poniżej Adyna Turno - pierwsza miłość Pawła E.Strzeleckiego.

adyna turno


Były bowiem w międzyczasie inne kobiety w życiu Strzeleckiego. Piękniejsze od Adyny, bardziej światowe, wykształcone, ale przede wszystkim takie, które umiały poświęcić swoje wszystkie siły dążeniu do wielkich celów. Takie kobiety go fascynowały.

Jedną z nich była żona sławnego polarnika Johna Franklina, kobieta o wielkich ambicjach, która podpierała swojego męża w dążeniu do sławy.

Znajomość z Jane Franklin była doświadczeniem intelektualnym raczej niż uczuciowym, choć Lady Franklin pisała o nim do swojej siostry:

Wiem, że będziesz nim oczarowana, tak jak wszyscy bez wyjątku! Jest tak dobrze ułożony, elegancki, inteligentny, wykształcony, a jednocześnie tak pełen ognia i żywiołowości, tak miły i tylko troszeczkę złośliwy, ale nie za bardzo. Będzie najjaśniejszą gwiazdą w twojej galaktyce znakomitości”.

Drugą sławną kobietą w życiu Strzeleckiego była Florence Nightingale, dużo od niego młodsza. Przyjażń fascynacja jej niezwykłą na owe czasy niezależnością myślenia, sentyment i chęć otaczania opieką – wszystko to prawdopodobnie było w stosunku Strzeleckiego do Florence. O jakimkolwiek związku z nię nie mogło jednak być mowy. Mimo orderów, zasług, szlachectwa, majątku, koneksji i stylu życia nie odbiegającego od norm w arystokratycznym i politycznym światku Londynu, „The Count” pozostał ciągle, zawsze i nieodwołalnie – inny, obcy.

Na końcu pojawia się w życiu Strzeleckiego Lady Herbert, żona jego przyjaciela, ministra wojny. Po śmierci lorda Herberta Strzelecki pomaga Florence Nightingale w akcji na rzecz uhonorowania jego pamięci. Lady Herbert interweniuje w sprawie uznania zasług Strzeleckiego dla Imperium Brytyjskiego. W ostatnich dniach jego życia bezskutecznie stara się z nim zobaczyć.
„The Count” pozostawi jej w testamencie – jako jedynej – coś na pamiątkę

strzelecki i Lady herbert
1860 - Lady Herbert i Edmund Strzelecki
w Wilson House

Ostatnie poczynania Strzeleckiego otacza tajemnica. Jaka naprawdę była jego rola w politycznym życiu Anglii, nie wiemy. Na czym opierała się jego przyjaźń z Palmerstonem i innymi? Dlaczego w końcu królowa Wiktoria chciała go poznać wtedy, kiedy już było na to za późno?

Zmarł zostawiając w testamencie polecenie, aby papiery jego zniszczono i nie stawiano mu żadnego pomnika. Majątek zostawił do dyspozycji prawników. Rodzina w Polsce, z którą przecież utrzymywał kontakty a nawet wspomagał finansowo, nie otrzymała nic. Sugerowano, że testament został sfałszowany. I tej tajemnicy nie da się już wyjaśnić.

W tym świetle Strzelecki jest postacią pobudzającą wyobraźnię. Motywów jego działania można się tylko domyślać choć z początku wydają się przejrzyste: ciekawość świata, wrażliwość serca, żądza uznania i potwierdzenia swojej wartości… . Jest to jednak chyba historia człowieka, który wybrał drogę samorealizacji kosztem szczęścia osobistego.

Czy jego sukcesy były warte ceny samotności? Może decyzja zatarcia po sobie śladów jest odpowiedzią na to pytanie?

Historia obeszła się ze Strzeleckim bezdusznie. Za odkrycie złota w Australii nagrodzono w 1851 roku kogoś innego, mimo protestów przyjaciół Strzeleckiego, którzy byli wtajemniczeni w całą sprawę.
To gubernator Gipps prosił Strzeleckiego w roku 1840 o zachowanie tajemnicy, w obawie przed anarchią, jaka zapanowałaby w kolonii na wieść o odkryciu złota!

Góra, której nadał imię Adyny, nazywa się dziś inaczej. Próbowano też odebrać mu zaszczyt zdobycia i nazwania najwyższego szczytu Alp Australijskich. Nazwa Mount Kosciuszko, przez lata przekręcana i trudna do zapamiętania, teraz ma mieć swą aborygeński odpowiednik. Może będzie łatwiejszy do wymówienia [sic !] …

Czy warto upominać się o Strzeleckiego, o należne mu miejsce w pamięci i w encyklopediach?
Na pewno tak. Był jednym z najwybitniejszych ludzi XIX wieku, prekursorem współczesnych idei, o którym powinni pamiętać zarówno entuzjaści ochrony środowiska, jak i zwolennicy postępu ludzkiej cywilizacji.

I wydaje się że to właśnie my, jego rodacy, emigranci jak on, musimy przypominać Australijczykom nazwisko Strzeleckiego tak długo, jak długo w odpowiedzi na pytanie o pochodzenie nazwy Góry Kościuszki można usłyszeć wyjaśnienie:
„ …bo facet, co odkrył tę górę nazywał się Kosciuszko” [sic !].

Anna Habryn © Perth 2002