Wywiad z L. Paszkowskim autorem książki
„Sir Paul Edmund de Strzelecki. Reflections on his life”
przeprowadziła Bogumiła Żongołłowicz
W przewodniku dla odwiedzających Gippsland jeden z dwunastu regionów turystycznych stanu Wiktoria, w którego południowo-wschodniej części rozciągają się Góry Strzeleckiego czytamy m.in.:
The Strzelecki Ranges with Leongatha nestling in the foothills, are named a bogus Count who is often wrongly credited with discovering Gippsland.
[ Góry Strzeleckiego usytuowane u stóp Leongatha nazwane są przez fałszywego hrabiego, któremu często błędnie przypisuje się odkrycie Gippslandu. ]
Przykrych dla Polaka określeń w odniesieniu do Pawła Edmunda Strzeleckiego jest w tej niewielkiej broszurze znacznie więcej.
Lech Paszkowski, pisarz i historyk australijskiej polonii pokazuje jedną z map wydanych z okazji dwóchsetlecia kontynentu, gdzie umieszczono wizerunki zasłużonych odkrywców i badaczy, a pominięto Strzeleckiego.
— To tylko dwa przykłady potraktowania naszego rodaka, którego zasługi dla Australii nie powinny podlegać dyskusji - mówi.
— A wszystko to „pokłosie” książki Helen Heney pt. „In a Dark Glass”, wydanej w 1961 roku. Przez trzydzieści lat nie mogłem jej wziąć ze spokojem do ręki. W końcu zdecydowałem się odpowiedzieć na ten paszkwil.
Lech Paszkowski sięga na półkę. Zdejmuje, otwiera książkę. Tak na pierwszej jak i pozostałych stronach wiele słów i zdań podkreślonych jest na czerwono.
— Nigdy tego nie robię - kontynuuje - tym razem nie wytrzymałem.
Tyle w niej nieprawdy. Także portret Strzeleckiego w niczym nie przypomina jego wizerunku. Zwężone oczy, zmienione usta. Zupełnie inna odrażająca twarz.
Helen Heney na początku swojej książki pisze że:
Strzelecki jest tylko małą figurą w historii Australii.
i dodaje:
To studium będzie nie do przyjęcia dla wielu Polaków, którym potrzebna jest postać do gloryfikowania, a Strzelecki jest oczywiście kandydatem.
Tutaj znajdą się obszerne fragmenty dokumentów i wyniki badań w świetle których Strzelecki mniej jawi się jako postać godna podziwu, bardziej jako figura ludzka godna politowania.
— W takim tonie utrzymana jest cała książka, zawierająca wiele przeinaczeń. Postanowiłem napisać coś w rodzaju polemiki między innymi dlatego, że w swojej pracy Helen Heney składa mi podziękowania za ustalenie jednego faktu. Wykorzystała mój prywatny list, z którego wyjęła część jednego zdania, a drugą część pomijając, przez co wypaczyła prawdę.
A prawda jest taka, że zebrałem dla niej na przestrzeni lat wiele materiałów. Przechowuję dwadzieścia osiem listów, które do mnie napisała w trakcie trwania ożywionej korespondencji, potwierdzających, że zwracała się do mnie z prośbą o pomoc.
Jednakże, jak wspomniałem, dopasowywała fakty do swojej wizji.
Bogumiła Żongołłowicz: Jak w przypadku, za który złożyła panu podziękowanie?
Lech Paszkowski:
— Jednym z moich korespondentów był wybitny heraldyk Szymon Konarski. Helen Heney zapytała go za moim pośrednictwem czy Strzelecki był hrabią.
Konarski odpowiedział, że nie posiadał tytułu hrabiego, ale że Teodor Żychliński pisze, iż:
… wspaniały, senatorski ród Strzeleckich zszedł do poziomu szlachty zagrodowej.
Na pewno zeszli — dodał Konarski - w poziomie i bogactwie, ale na pewno szlachtą zagrodową nie byli.
To przekazałem Helen Heney. Ona zaś w swej książce podała, że
autorytet Szymon Konarski napisał, iż Strzelecki nigdy hrabią nie był i należał do cottage gentry.
— Popełniła ponadto wiele błędów językowych. W bibliografii jej pracy można znaleźć zamiast „Przeglądu Emigracyjnego” - „Preglad Emigraczny”, albo taki przypis jak information from standard polish genalogical works.
Australijczycy przyjęli jej książkę jako dobrą naukową monografię.
B. Ż. : Helen Heney przebywała przecież w Polsce przez pięć lat. Przez ten czas musiała poznać język polski.
L. P. :
— Z jakim skutkiem, widać wyraźnie w jej publikacji. Mówił mi kiedyś konsul generalny w Sydney, Władysław Noskowski, że nigdy w jego obecności nie wypowiedziała słowa po polsku.
B. Ż. : Wróćmy do Edmunda Strzeleckiego. A Bogus Count, o którym mowa w przytoczonym na wstępie fragmencie wydanego przez Departament of Tourism w Melbourne (1979/1980) przewodnika, to fałszywy hrabia, według autorów broszury często uznawany za odkrywcę Gippslandu.
L. P. :
— Książka „In a Dark Glass” odbiła się szerokim echem w całej Australii. Helen Heney wszystkie poczynania i osiągnięcia Strzeleckiego zinterpretowała tak, aby na ile to możliwe pomniejszyć jego zasługi.
— Oskarżyła go, że podszył się pod tytuł hrabiego.
Tymczasem Strzeleccy mieli prawo do takiego tytułu pod zaborem austriackim, dlatego że Maria Teresa wydała w 1775 roku ustawę według której wszystkie rody posiadające w przeszłości wojewodów, starostów czy kasztelanów mogły przyjmować tytuły hrabiowskie za opłatą 200 talarów.
— Czterdzieści lat zbierałem materiały o Strzeleckim. Nie znalazłem ani jednego dowodu na to, że używał wspomnianego tytułu. Są natomiast dowody świadczące, że go nie używał. Na przykład list do Adyny Turno pisany z Londynu w 1854 roku, gdzie podał swój adres i gdzie przed nazwiskiem widnieje tylko Mr.
W Londynie również wpadła mi w ręce biografia jednego z angielskich geologów. Przeglądając bibliografię do niej natrafiłem na kolejny przypis, po którym dotarłem do kolejnego listu Strzeleckiego. Odpowiadając na pytanie tegoż Anglika odnośnie posiadanego tytułu, Strzelecki wykpił tytuł pisząc, iż tyle on dla niego w Anglii znaczy, co tytuł biskupa in partibus infidelium - (w kraju niewiernych).
Ponieważ Anglikom trudno było wymówić jego nazwisko, używali łatwego do wypowiedzenia określeniaThe Count.
Dalsza część wywiadu z Lechem Paszkowskim znajduje się nanastępnej stronie.