Pawła E. Strzeleckiego listy sprzed lat

Agata Kalinowska-Bouvy


Oto przede mną trzy listy sprzed lat, sprzed wielu lat, a dokładniej sprzed stu trzydziestu siedmiu. Dzięki magicznej technice, oryginał i jego pożółkłe kartki, starannie zapisane inkaustem, które leżą ponad tysiąc pięćset kilometrów ode mnie, mam w zasięgu wzroku.

Listy te, trafiły do mnie do tłumaczenia. Są kawałkiem historii, historii wielkiego Polaka, osoby o której kiedy sięgnąć po informacje, można we wstępach opracowań przeczytać:
„do tej pory pisało się mało”, „był pominięty”, „nie wiele wiadomo”, „mało się nim zajmowano”, „nie znalazł takiego uznania na jakie zasłużył„, „jego prace nie wzbudziły sensacji w rodzinnych stronach”, „nie doczekał się pomnika” itd., itp.

Smutne to zdania, na które natknęłam się pragnąc pogłębić moją znajomość o autorze powierzonych mi listów – Pawle Edmundzie Strzeleckim, podróżniku, geologu, geografie, badaczu i odkrywcy !

Napisane po francusku do hrabiny Kornelii Gloger na kilka miesięcy przed śmiercią Strzeleckiego listy z 1873 roku, rok temu trafiły do Biblioteki Kórnickiej Polskiej Akademii Nauk.
Jak zwykle całkiem przypadkiem i dzięki spotkaniom Polaków w świecie, listy te przyciągnęły uwagę Zdzisława Leliwa, przedstawiciela w Polsce Stowarzyszenia „Mt Kościuszko Inc.” z Australii, na stronach którego są dziś prezentowane.
I tak informacja, u podstaw której należy odwołać się do Kanady, znalazła zainteresowanie w Australii. Naturalnie przeszła przez Polskę, wcześniej ocierając się o Litwę, trafiła do mnie do Francji, gdzie mieszkam i pracuję. O szczegóły, odsyłam wszystkich do artykułu pani Bożeny Pawłowskiej-Kilanowski z Kanady, bezpośrednio powiązanej ze sprawami tego ciekawego wydarzenia, jakim jest odnalezienie tej korespondencji.


Jeśli chodzi o mnie, to listy Strzeleckiego czytałam z wielkim wzruszeniem. Pierwszy z nich jest z maja, drugi z czerwca, a ostatni z 20 sierpnia 1873 roku, czyli dokładnie na półtora miesiąca przed jego śmiercią. Być może był to ostatni list, jaki napisał w swoim życiu Paweł Edmund Strzelecki.

W dostępnych mi materiałach, z jakimi się zapoznałam na temat życia naszego rodaka, odkreśla się że pamiątek, jakie go dotyczą nie jest wiele, tym bardziej, że zgodnie z jego ostatnia wolą spalono wszystkie osobiste nie tylko pamiątki, ale też zapiski i notatki badacza.
Postać Pawła Edmunda Strzeleckiego odgrywa ważną rolę w środowisku Polaków Australii. Nic więc dziwnego, że wałaśnie tu, prezentowane są te trzy, jedne z pewnością z ostatnich jego listów.

Do tej pory nie były publikowane w całości, można jedynie natknąć się na ich fragmenty. Czy jednak są to fragmenty tych trzech listów, czy też innych o podobnej treści – jeśli ta kwestia trafi w ręce badaczy, to pewnie znajdą się odpowiedzi.




Cóż takiego zawierają te trzy listy - maleńki fragmencik i chwila życia ludzkiego utrwalona na 12 kartkach papieru. Zdawać by się mogło że to szalenie mało, a jednak jest to pochopne mylne stwierdzenie. Na tych kilku stronach znajduje się ogromna ilość informacji.

Strzelecki wspomina swoją rodzinę i stosunki jakie nadal utrzymuje:„ … wsparcie jakiego udzielam wdowie po moim starszym Bracie, jaka zamieszkuje w Księstwie Poznańskim”.
Pisze o tym, co było ważne i istotne w jego życiu, wyjaśnia wręcz sens swoich zachowań „ … posiąść fortunę nigdy nie weszło do programu mojej kariery: posiąść wiedzę, następnie ją zastosować, było w rzeczy samej wyłącznym celem moich zmagań i prac”.

Wyznaje swój sentyment dla Ojczyzny: „jestem obywatelem angielskim od 45 lat: niemniej jeśli bym był młodym, to największym pocieszeniem było by dla mnie zakończyć moje dni życia w kraju”.

Poznajemy jego sytuację finansową: „nie jestem bogaty: - nie jestem w najmniejszym względzie posiadaczem kapitałów”.

W obszernym fragmencie jednego z listów wyjaśnia pochodzenie skrótów towarzyszących jego nazwisku, skąd dowiadujemy się o jego zasługach, wspomina przy tym niektóre ze swych prac i podróży, co pozwala następnie wnioskować też o jego pozycji społecznej i uznaniu jakim się cieszył.

A zatem na pierwszym miejscu litery

KCMG – oznaczają (podkreślenia-pogrubienia poniżej - Mt Kosciuszko Inc.)
Rycerz Orderu Gwiazdy Św. Michała i Św. Jerzego, nadanego przez Królową za moje odkrycia w ciągu 5 lat w Australii, za odkrycie złota – odkrycie nowych regionów dostępnych dla kolonizacji i ostatecznie za stworzenie map topograficznych i geologicznych, na podstawie obserwacji astrologicznych.
następnie C.B. -
skrót tak jak wyżej, kawaler Orderu Łaźni, jaki był mi przyznany przez Królową za moje usługi 4-letnie w Irlandii w czasie spustoszenia tego kraju w 1846 spowodowanego głodem i chorobami zakaźnymi, i gdzie zarządzałem przyznanymi mi 15 milionami Rubli (600 000 livres anglaise) na jakie Imperium wydało zgodę i jakie komitet miejski Londynu i Rząd, powierzyli mi celem pomocy i ulżenia doli ludności miejscowej.
D.C.L. oznacza
„Doktor prawa Cywilnego” wyróżnienie akademickie, jakie Uniwersytet w Oksfordzie przyznał mi za moje zasługi.
J.R.S. określa
„Członka Towarzystwa Królewskiego z Londynu” (analogicznie do Instytutu we Francji), do jakiego zostałem wybrany, w konsekwencji moich badań naukowych.
J.R.G.S. oznacza
Członka Geograficznego Towarzystwa Królewskiego – wybór jaki zawdzięczam mojej pracy opublikowanej w 1845 roku „Fizyczny Opis Nowej Południowej Walii i Ziemi Van Diemena”, i które to dzieło Towarzystwo ukoronowało Złotym medalem.

Czytaj dalej - poniżej arrows more

 

Pawła E. Strzeleckiego listy sprzed lat 2


część druga artykułu p. Agaty Kalinowskiej-Bouvy


Autor sygnalizuje ważne aspekty naukowe swoich badań:
„ … artykuł o tubylcach z Australii i z innych krajów, którzy dają się poznać od smutnej strony ich historii, jaka ogranicza się do stwierdzenia faktu, że „byli i że za niedługi czas już ich nie będzie”.
Sprawa ich ubywania jest zarówno rzeczą pewną jak i ważną dla fizjologów:
„co wysunąłem 26 lat temu i przywiodłem w licznych obserwacjach i faktach. Od tego czasu sprawa ta została zbadana we wszystkich częściach globu i znalazła swoje potwierdzenie i przeszła jako nowe prawo fizjologiczne noszące moje imię (prawo Strzeleckiego)”.

Porusza kwestie stosunków i łączności Europy z jego krajem rodzinnym w owych czasach:
„ …żadna księgarnia w Londynie nie jest w bezpośrednim kontakcie ani też nawet w pośrednim z Warszawą, nie ma oficyn handlowych w City ani żadnej agencji przewozu towarów, lub paczek, które by utrzymywały stosunki z Polską”

A dalej:
„ …porozumiewanie się i wysyłka przedmiotów stąd do Japonii, Chin, Australii odbywa się łatwiej jak do Polski”.

Wyjaśnia pewne kwestie typowe dla Anglii:
„prawo brytyjskie pomija i absolutnie nie uznaje tytułów zagranicznych, przyznanych swoim podanym”

Wspomina o swoim zdrowiu i samopoczuciu:
… „po moim powrocie z Południa Europy, gdzie stan mojego zdrowia zmusza mnie zwykle do spędzania zimy”

A dalej:
„ilości usług i prac poważnych i wyczerpujących, jakie mnie sprowadzają w tym momencie, kiedy do Pani piszę, do stanu wyczerpanego naboju.”


Kończąc swój ostatni list, Strzelecki tym razem użył słów „żegnaj Droga Hrabino” a dalej życząc adresatce szczęścia dodał:
„założywszy w rzeczy samej, że szczęście jest na naszym globie”.
– czyżby czuł zbliżający się koniec swojego żywota?

Pracując z tymi trzema tekstami Strzeleckiego, mogę stwierdzić, że jest to wręcz ogrom informacji w stosunkowo niewielkiej ilości materiałów.

Ponadto z listów można wywnioskować też, że dobrze znał on język francuski, którym swobodnie posługiwał się w piśmie. Popełnione błędy raczej bym przypisała do wieku autora, niż do ignorancji.
Strzelecki starannie dbał o formy grzecznościowe i reguły zależności narzucone gramatyką.
Aby podkreślić i wzmocnić części swoich wypowiedzi, często posługiwał się myślnikiem, co jednocześnie ilustruje silny i indywidualny styl autora dbającego o to, aby ułatwić adresatce takie zrozumienie tekstu, jakiego sobie życzy.

Starannie zapisane kartki, czytelnym pismem, równe i równoległe linijki jedna pod drugą.
Dopiero trzeci, ostatni list wykazuje zmiany, litery są mniejsze, węższe i chwiejnej złożone na papierze, chwilami kreska nie jest jednorazowa, załamuje się. Miejscami trudniej odczytać wyrazy, oto znaki że pisanie było już dla Strzeleckiego wyczerpującym.

Zawartość tych listów, informacje z jednej strony, a z drugiej ich techniczna analiza, dają fragment obrazu wielkiego człowieka u schyłku życia.
Czytając te pożółkłe karty wchodzi się w osobistą przestrzeń autora, to wręcz niedyskrecja, jaką jednak popełnia się w dobrej wierze poznania i prezentacji kawałka historii, historii która dotyczy naszego świata, a zatem nas samych.

Agata Kalinowska-Bouvy — 7 maj 2010

Fotokopie listów można zobaczyć na drugim miejscu w dziale „Podziękowania” _tutaj_

fajs